krajowe,  Spotkania

Polsko-niemiecki weekend Gołąbków w Słubicach

Tym razem w lipcu nadszedł dla nas upragniony czas na weekendowe spotkanie Gołąbków. Długo trzeba było szukać odpowiedniej lokalizacji gdyż w sezonie wakacyjnym znalezienie noclegu na kilka dni jest trudne. Chcieliśmy weekendu na łonie natury najlepiej w nowoczesnej formie glampingu, ale niestety nie wyszło…

Cóż, musimy zadowolić się więc przygranicznym Dwumiastem Słubice – Frankfurt nad Odrą. Ale w sumie nieważne gdzie, ważne że wspólnie spędzimy kolejny cudowny weekend. Tym razem nietypowo zaczynamy od soboty, ale za to do wtorku. Wybór jest, nocleg w hotelu też, czas ruszać w drogę. Skoro droga na zachód, to my jedziemy do Rybnika a stamtąd już wspólnie z Pleśniarami w stronę granicy.

Po drodze jednak mamy krótki przystanek w Krośnie Odrzańskim, gdzie Mareczek spędził trochę czasu pełniąc służbę wojskową. Zrobiliśmy sobie krótki spacer, podziwialiśmy panoramę miasta i Odry z punktu widokowego i udaliśmy się w dalszą drogę.

Hotel Kaliski mieści się w centrum Słubic, mamy zagwarantowany parking, do którego troszkę trudno dotrzeć, ale za to nasze autka stoją obok siebie. I mamy to! widzimy się znowu! ściskamy się i cieszymy na wspólne spędzenie tego czasu.

Pokoje mamy na tym samym piętrze, są całkiem spore i czyste, łazienki ładne.

A ponieważ jesteśmy głodni to na późny obiad wybraliśmy restaurację hotelową o nazwie Ramzes, gdzie nawet całkiem dobrze można było zjeść. Po obiedzie wybraliśmy się na spacer, bo jak wiadomo na każdym wyjeździe spacery są obowiązkowe, a tym samym poznajemy kolejne miasta. Tym razem Marek jest naszym przewodnikiem i zaprowadził nas na plac z fontannami, gdzie nasi chłopcy obudzili w sobie… właśnie chłopców biegających między kroplami spadającej wody. Grzegorz się bał, że usunęłam to zdjęcie, a ono zostanie z nami na długo…

Po powrocie do hotelu organizujemy sobie jak zwykle wieczór pogaduszek i opowieści, śmiejemy się i cieszymy, że możemy być razem przez kilka dni. A te dni bardzo szybko nam płyną, zbyt szybko! Gospodarzami jesteśmy my, więc jakby Kwiatek był zbyt szybko śpiący… to łóżko ma blisko 😜.

Niedziela po śniadaniu to czas na przekroczenie granicy, gdyż jak wiadomo Słubice i Frankfurt nad Odrą łączy most i tworzą przygraniczne tzw. Dwumiasto. Nie ma oczywiście typowej granicy, po prostu z jednej strony mostu jest napis Rzeczpospolita Polska a z drugiej Bundes-republik Deutschland. Przez most nad Odrą przechodzi się swobodnie.

Mamy cel odnaleźć miejsce o nazwie Comic Brunnen czyli fontannę z zaskakującymi figurami dziwacznych postaci komiksowych. Cel został osiągnięty, figury uwiecznione, a my razem z nimi…

Jak się okazało ciekawostka ta znajduje się w niedalekiej odległości od mostu i w pobliżu Ratusza oraz Kościoła Mariackiego pochodzącego z XIV wieku. Ratusz miejski o bardzo ciekawym wyglądzie, gdzie oprócz organów władzy samorządowej mieści się Muzeum Młodej Sztuki z ciekawymi zbiorami, niestety w niedzielę jest nieczynny. Ale do kościoła można było wejść bez problemu. W tym kościele można podziwiać oryginalnie zachowane witraże z XIV wieku, nieznany jest fundator, ale ważne że przetrwały do czasów obecnych w prawie nienaruszonym stanie, o czym można przeczytać we wnętrzu świątyni.

Na niedzielny obiadek wróciliśmy do Słubic, lokali nie brakuje w tak niedużym miasteczku i w dodatku wiele osób zza Odry chętnie z nich korzysta. Wybraliśmy restaurację w hotelu Villa Casino, gdzie zjedliśmy pyszny żurek w chlebie. Wiadomo, że po obiedzie kawa jest obowiązkowa to znaleźliśmy kawiarenkę o niecodziennej nazwie Nie Cukiernia, gdzie serwowane są zdrowe ciasta bez cukru, a kawa jest bardzo pyszna. Nie wspomniałam, ale na zdjęciach widać, że tradycyjnie słońce nam sprzyja!!! Spaceruje się więc bardzo fajnie, szczególnie jak się ma firmowe koszulki na sobie 😂😂😂.

Na poniedziałkowe przedpołudnie wybraliśmy zwiedzanie Ogrodu Botanicznego, który jest po niemieckiej stronie, trzeba było przejść kilka kilometrów, dla nas to jednak niewielki wysiłek. Ogród nie jest zbyt duży, ale dość ładnie utrzymany. W centralnym punkcie jest jeziorko, otoczone roślinnością, przy ścieżkach są ławeczki, no i wiadomo, że z nich skorzystaliśmy, nie w celach odpoczynkowych a raczej sesji zdjęciowej…

Obiad zjedliśmy w Karczmie Koliba. Było smacznie i przyzwoicie cenowo.

Ponieważ Słubice nie mają do zaoferowania jakiś ciekawych zabytków skupiliśmy się na spacerowaniu po tym miasteczku i przeszliśmy wiele razy całe centrum i okoliczne uliczki, wróciliśmy do fontann, widzieliśmy pomnik Kasi z Heilbronn (niewiele nam on powiedział, oprócz tego że to postać z dramatu), pomniki patriotyczne, ale znaleźliśmy też pomnik Wikipedii – i to już nam coś mówi 😊😊😊. Łącznie to zrobiliśmy prawie 20 km po tym miasteczku.

Popołudniu rozdzieliliśmy się i to był pierwszy raz dla nas wszystkich – faceci zostali w hotelu na popołudniową drzemkę a my wyruszyłyśmy do galerii… Babski wypad, super sprawa!!! a Anetka może być nam wdzięczna za znalezienie cudownej kreacji na wesele jej brata. Powiedzieć, że w tej kreacji wygląda jak milion dolarów, to jakby nic nie powiedzieć… A po tak udanych poszukiwaniach puchar lodowy nam się należał i w Cukierni Szczerbiński (ponoć najlepsza w mieście) takowy zjadłyśmy. No i tam zostałyśmy nakryte na grzesznym uczynku obżarstwa przez naszych mężów, którzy przybyli, aby Pleśniary wspólnie podjęli decyzję o zakupie kreacji. Decyzja mogła być tylko jedna – kombinezon kupiony!!!

Został nam ostatni wieczór – chcieliśmy zjeść pizzę, ale w lokalach do których trafiliśmy mieliśmy pecha, w jednym się skończyła a w drugim niezbyt ładnie pachniało… wróciliśmy do naszego hotelu właściwie w ostatniej chwili przed ogromną burzą i w takich okolicznościach przyrody zjedliśmy upragnioną kolację:

Ponieważ trudno nam się rozstać, chłopcy znaleźli historyczną ciekawostkę na koniec naszego weekendu – Ośno Lubuskie, to miejscowość, gdzie znajdują się zabytkowe średniowieczne mury obronne zachowane prawie w całości z dwunastoma basztami. Wzdłuż murów można swobodnie spacerować, co wiadomo uczyniliśmy.

Nieopodal murów trafiliśmy na zabytkowy kościół pw. Świętego Jakuba, który pochodzi z XIII wieku i właśnie obchodzi 725 lat istnienia.

Jako ostatni już punkt programu to nasz wspólny obiad w centrum tej miejscowości w niepozornej knajpce U KASI, którą serdecznie wszystkim możemy polecić!!! Przepyszne jedzonko i miła obsługa!!! Placki ziemniaczane ze śmietaną zostaną nam w pamięci na długo…

Tutaj też kończymy wspólny weekend i ruszamy w przeciwne strony Polski, mając nadzieję, że zbliżający się urlop spędzimy wspólnie gdzieś w świecie, świętując 5-lecie naszej znajomości.

Jeden komentarz

  • Aneta

    I kto by pomyślał Słubicie jako weekendowy wyjazd … w życiu nigdy 🤭a jednak 💪 przyjemne z pożytecznym …dla Marka wspomnień wojskowych “czar” i ta duma, że mógł nam te miejsca pokazać i opowiedzieć rożne historie, hmmm 😅 a nasze zakupy, wdzianko weselne w 10💪💪💪 dziękuję Szanownemu jury za komentarze, podpowiedzi i komplementy 🙏🥰. Dziewczęta moje również coś dla siebie znalazły, a zwłaszcza nasza dokumentalistka, tekściarka Basia❤️ Kolejne miejsce na mapie Polski zwieszone, czas to był piękny…. tymczasem trwaliśmy w oczekiwaniu na ….cdn😍

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *